FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Bractwo Miecza Północy Strona Główna
->
Twórczość
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Forum Gildii
----------------
Rozmowy o wszystkim
Prawo gildii
Ogłoszenia
Propozycję
Forum nie związane z gildią.
----------------
Rozrywka
Polecam
Rozmowy o wszystkim.
Reklamy
Twórczość
Śmietnik
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Szynkas
Wysłany: Sob 16:37, 16 Wrz 2006
Temat postu:
Ta wiadomośc nie była adresowana do Ciebie tylko była informacją dla użytkowników forum to ostatnie słowa które do Ciebie piszę/mówię. ŻEGNAJ definitywnie i na zawsze jeśli rozumiesz o co chodzi. 3maj sie ciepło...albo i nie jak chcesz,żeby nie było pod spodem "nie chcę twoich życzeń i rad" już raz to widziałem CU
Eleonora
Wysłany: Sob 9:14, 16 Wrz 2006
Temat postu:
Zapomniałam się zalogować :/. Ten "gość" to ja.
Gość
Wysłany: Sob 9:13, 16 Wrz 2006
Temat postu:
Elven Eltar --> Eltaron
Elven Eltar to mój kumpel, który kiedyś grał w DoHa.
Szynkas, nie zamierzam psuć opowiadania. Nie chce robić z Eltarona zdrajcy. Poza tym, lubię pisać opowiadania, ale opisywanie przygód człowieka o imieniu Szynkas niewiele ma teraz wspólnego z przyjemnością. Raczej mnie to irytuje i wkurza niż bawi.
I może byś nie śmiecił w moim temacie, co? Jest takie fajne coś, co się nazywa Prywatna Wiadomość.
Szynkas
Wysłany: Pią 17:52, 15 Wrz 2006
Temat postu:
bhuuuuuuuuhahahahaha ledwo sie poklocilismy juz nie ma szynkasa tylko eltaron a ja liczylem na to ze bede zdrajca,coz...szkoda ale nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo
Eleonora
Wysłany: Pon 21:36, 11 Wrz 2006
Temat postu:
Eltaron, zwolniony przez Tequilę z obowiązku uczestniczenia w zebraniu, zasnął. Śniła mu się jakaś dziwna kraina. Ogromne domy, wielkie drzewa i ludzie. Czuł się jak maleńka, bezbronna mrówka. Zaczął uciekać. Słyszał za sobą czyjeś kroki. Przyspieszył. Głuche dudnienie mówiło mu, że jest ścigany przez coś ogromnego. Zbliżało się. Już, już miało go dopaść.
Eltaron usiadł na łóżku. Dłuższą chwilę zajęło mu uspokojenie się. Po chwili dotarło do niego, że ktoś puka do drzwi. Właściwie już nie puka, a wali. Wstał i wpuścił Tequilę do swej komnaty.
- Wstawaj, już rano. Nie ma czasu do stracenia. Już po śniadaniu. Za pół godziny, bądź w Wielkiej Sali, na pierwszym piętrze. – to powiedziawszy, Tequila wyszedł z pomieszczenia.
Eltaron dopiero teraz poczuł, jak bardzo wyczerpujący był trening. Bolał go każdy mięsień.
Zrezygnowany udał się do kuchni, gdzie zrzędliwa kucharka, niechętnie dała mu pół bochenka chleba, kawałek sera i kubek kawy, mówiąc coś o leniach, którym nie chce się wstawać na czas. Młodzieniec jęknął cicho, wziął tacę z jedzeniem i szybko opuścił pomieszczenie, w którym niefortunnie się znalazł.
Powoli szedł w stronę Wielkiej Sali. Gdy dotarł na miejsce, usiadł przy swoim ulubionym stoliku i zaczął jeść.
Akurat kończył, gdy koło niego stanął Tequila.
- Lubię to miejsce – powiedział zamyślony mężczyzna, wyglądając przez okno. Jego poważna dotąd twarz, rozjaśniła się, a wyraz zmartwienia ustąpił miejsca uśmiechowi. Westchnął cicho i spojrzał na Eltarona. Zaczął opowiadać mu o Starej Dolinie, tajemniczych górach i niebezpiecznych krainach, których młodzieniec nawet nie potrafił sobie wyobrazić. Nie był pewien, czy powinien posyłać chłopaka na tę misję, jednak coś podpowiadało mu, że postępuje właściwie. Może miało to coś wspólnego z tym tajemniczym starcem, który przybył do zamczyska miesiąc temu. Mówił coś o mieczu i... a może to był tylko sen? Ostatnio Tequila niczego nie był pewien. Działo się coś dziwnego. Miecz zaczął świecić i te sny...
Ciągłe ataki na Bractwo, zupełnie go wyczerpały. Zamilkł na chwilę i zamyślony obserwował natrętną muchę, która spokojne latała po pomieszczeniu.
- Już południe. Eltaronie, wybacz, ale mam ważne sprawy do omówienia z Okeanosem. Obejrzyj to – rzekł mężczyzna podając Elataronowi kilka map i wyszedł z sali.
//Moim zdaniem dialogi nie są zbyt udane, ale niczego lepszego nie mogłam wymyślić :/. Admnistator trochę za dużo postów usunął, no ale trudno
. Piszcie co wam się podoba a co nie. Krytyka jest dla mnie ważna ^^.
Eleonora
Wysłany: Sob 14:37, 02 Wrz 2006
Temat postu:
Część IV
Eltaron poszedł do biblioteki. Nie lubił książek. Gdy doszedł, z przerażeniem stwierdził, że na stole czeka na niego cały stos grubych ksiąg. Zrezygnowany usiadł i zaczął przyglądać się okładkom. Był tam jakiś stary dziennik, dwa pamiętniki, stary atlas i kilka poradników. Obok leżało mnóstwo map. Mniej lub bardziej zniszczonych. Westchnął i zabrał się za czytanie. Skończył dopiero wieczorem, gdy był już tak zmęczony, że litery tańczyły mu przed oczami. Poszedł do kuchni, gdzie dostał nieco jadła, a następnie udał się do swojej komnaty. Słońce jeszcze świeciło, gdyż był dopiero sierpień. Eltaron najadł się, upadł na łóżko i natychmiast zasnął. Jednak nie pozwolono mu długo spać. Po mniej więcej godzinie, w drzwiach stanął Tequila.
- Wstawaj. Weź miecz i chodź – rzekł mężczyzna.
Chłopak jęknął, ale wstał. Nie mógł się sprzeciwić mistrzowi.
Było zimno i wiał mocny wiatr, ale on stał w pełnej zbroi na arenie. Naprzeciwko niego, był Tequila. Miał na sobie zwykły, skórzany kaftan, ale wyglądał niezwykle dostojnie. W prawej ręce trzymał krótki miecz, a w lewej tarczę. Eltarona chroniła metalowa zbroja i hełm. Uzbrojony był w jeden z lepszych mieczy przeznaczonych do treningu, a jednak raz za razem lądował na twardej ziemi. Trening z Tequilą, był wielkim zaszczytem, ale był też niezwykle trudny i wyczerpujący.
- Jeśli będziesz tak walczył, nigdy nikogo nie pokonasz. Skup się.- rzekł mężczyzna, kolejny raz wybijając młodzieńcowi broń z ręki.
- Nie mogę, mistrzu. Jestem za słaby – odpowiedział chłopak, podnosząc oręż.
- Teraz tak, Eltaronie. Ale kiedyś będziesz jednym z najlepszych.
Młody wojownik spojrzał na lidera. Stał wyprostowany, pewny siebie. Majestatyczny i silny. Tajemniczy. Chłopak zawsze go podziwiał. Od dziesiątego roku życia, dorastał pośród członków Bractwa. W końcu stał się jednym z nich. Lecz był dopiero uczniem. W ogóle nie pamiętał swojego dzieciństwa. Nie wiedział co się z nim wtedy działo. Nie wiedział też, dlaczego Tequila wysyła go na tą misję, ale najwyraźniej miał swoje powody.
Chłopak osłonił się tarczą i spróbował zaatakować. Czujny wojownik wykonał unik. Eltaron jednak wytrwale próbował dalej, aż wreszcie, pod koniec treningu, gdy już się ściemniało, chłopak zdołał zaskoczyć lidera, powodując, że ten się lekko zachwiał.
Kilka minut później, było już tak ciemno, że wojownicy wrócili do zamczyska.
//Hehe... Tequila jest jakoś tak dziwnie opisany ^^. No ale w końcu jest przywódcą najlepszej (przynajmniej w tym opowiadaniu
) gildii.
Eleonora
Wysłany: Pon 17:00, 28 Sie 2006
Temat postu: Bractwo Miecza Północy
Ostatnio strasznie mi się nudziło, więc napisałam opowiadanie. O naszej gildii. Czytajcie i krytykujcie
. Jeśli zrobiłam jakieś błędy to piszcie.
Część I
Była chłodna noc. Księżyc skrył się za chmurami. Padało. Jednak wojownicy wciąż stali na murach. Co chwile powietrze przecinała kolejna strzała. Niemalże każda trafiała. Wrogowie padali jeden po drugim. Brzdęk cięciwy, świst strzały, krzyk konającego. Dla Bractwa Miecza Północy to była codzienność. Zawsze odnosili zwycięstwo. Nie lękali się nikogo, ani niczego. Byli najlepsi. Niepokonani. Odważni i honorowi. Strzegli wielkiej tajemnicy. Za grubymi murami ich zamczyska, ukryty był miecz. Miecz Bogów. Miecz Północy. Ich zadaniem było chronić go. Pomagała im potężna armia. Złożona była ze smoków i chochlików. Smoki złote, czerwone i błękitne, budziły strach w sercach przeciwników. Doskonale wyszkolone, wytrzymałe i silne. Zwyciężyły już w wielu bitwach. W tym starciu również miały zwyciężyć. Dohor, który właśnie atakował Bractwo, był wyjątkowo nieudolny, jednak nigdy się nie poddawał.
***
Wojownik zerwał się z łóżka, obudzony bitewnym zgiełkiem. Włożył na siebie zbroję i chwycił miecz, który zawsze trzymał koło łóżka. Wybiegł na mury i ujrzał członków Bractwa walczących z armią wroga. Szybko znalazł dowódcę swej gwardii. Łatwo było go rozpoznać, gdyż był bardzo wysoki.
- Okeanosie, kto atakuje? - krzyknął.
- Dohor, Tequilo!
- Znowu?! - zawołał zdumiony wojownik - Dlaczego...- nie dokończył, bo płonąca strzała przeleciała mu nad głową.
- Porozmawiamy później - rzucił przez ramię i pobiegł dalej.
Tajnym, bocznym wyjściem, wydostał się z zamku. Stanął koło swych towarzyszy. Sir Makro i Prono radzili sobie świetnie. Montana zabiła już wielu wrogów. Jednak bitwa dopiero się zaczęła.
Tequila rozejrzał się. Mocno uszczuplona już armia Dohora, składała się jedynie z chochlików, żywych szkieletów i krasnoludów. Nietrudno było je pokonać. Godzinę później, wojownik był już w swym zamku.
Siedział na drewnianym krześle przy wielkim, dębowym stole. Obok siedział Okeanos, a pozostałe krzesła, których wiele było w tej sali, zajmowali pozostali członkowie Bractwa. Na kominku palił się ogień. Wesołe iskierki podskakiwały, by potem nagle zniknąć.
- Dlaczego sami się broniliście?! Dlaczego nikt mnie nie obudził?!
- Spokojnie, Tequilo, wygraliśmy.
- Tak, ale Dohor zaatakuje znowu. Poza tym, ja tu dowodzę i powinienem być przy was podczas walki.
- Nie martw się, dobrze nas wyszkoliłeś - odpowiedział jakiś młody wojownik.
- Proponuję jutro o zmierzchu zaatakować twierdzę Dohora. Zniszczymy go raz na zawsze. - rzekł wojownik, nie zwracając uwagi na słowa młodzieńca.
- Po co ryzykować, Tequilo? On nas nie pokona. Może sobie atakować ile dusza zapragnie. Zresztą w końcu przestanie, bo skonczą mu się pieniądze na utrzymanie armii. Mamy większe zmartwienia.
- Może masz rację, Prono. Ale wy wszyscy lekceważycie przeciwnika. A to wielki błąd! Dajcie mi trochę czasu, muszę pomyśleć. Spotkamy się tu jutro o tej samej porze.
Część II
Tequila w zamyśleniu udał się do swej komnaty. Nie wiedział co czynić. Dohor wciąż atakował. Jednak nie to go martwiło. Zastanawiał się, co działo się z Mieczem Północy. Pewnej nocy, pomieszczenie, w którym oręż był przechowywany, wypełniło się dziwną, błękitną poświatą. Strażnicy nie wiedzieli jak to się stało, gdyż jakaś tajemnicza siła uśpiła ich.
Lider Bractwa podjął wreszcie decyzję. Trzeba dowiedzieć się czegoś o tym mieczu! A ponieważ został im powierzony przez pewnego maga, mieszkającego na krańcu Galimoru, należało się do niego udać. Jednak Okeanos nie poradzi sobie sam z dowództwem. Tequila niechętnie pogodził się z myślą, że pójść musi ktoś inny. Dlatego wstał z fotela, na którym siedział i poszedł w kierunku komnaty jednego z młodszych wojowników. Po drodze mijał wiele drzwi i korytarzy. W tym zamczysku niezwykle łatwo było się zgubić. Tajemne przejścia, mroczne lochy, setki pokoi. Drogę oświetlały mu pochodnie, zawieszone na ścianach. Ściany ozdobione były malowidłami, oraz myśliwskimi trofeami. Było chłodno, a wstające słońce leniwie zaglądało przez niewielkie okienka.
Tequila wreszcie dotarł na miejsce i zapukał. Drzwi otworzył mu wysoki młodzieniec, najwyraźniej bardzo zmęczony.
- Witaj, Tequilo – powiedział ziewając.
- Witaj, Eltaronie. Mogę wejść? Mam ważne sprawy do omówienia – nie czekając na odpowiedź, mężczyzna usiadł na krześle, stojącym pod ścianą.
O co chodzi? – zapytał zdziwiony chłopak, widząc poważny wyraz twarzy lidera.
Słuchaj uważnie chłopcze, bo nie będę tego powtarzał. To co teraz usłyszysz, zachowaj dla siebie, rozumiesz? – rozpoczął Tequila.
- Oczywiście, mistrzu – chłopak również spoważniał.
Wiem o tym tylko ja, Okeanos i ludzie pilnujący pomieszczenia z Mieczem Północy. No a teraz dowiesz się ty. Otóż od jakiegoś czasu, a dokładnie od tygodnia, Miecz zaczął dziwnie świecić.
- Świecić?!
- Tak, dobrze słyszałeś. Nie przerywaj mi.
- Dobrze.
Więc na czym skończyłem? Ah, tak. Podejrzewam, że ta poświata sygnalizuje, że wkrótce wydarzy się coś niezwykłego. Jakaś wielka wojna, nadejście Wybrańca... wiesz co mam na myśli. Nie przerywaj – rzekł mężczyzna, ponownie uciszając Eltarona. – Mówię ci o tym, bo chcę żebyś wyruszył w długą podróż, by dowiedzieć się czegoś od Wielkiego Maga. Mieszka on daleko stąd, w chatce, na górze Tatra, niedaleko wioski zwanej Starą Doliną. Znajduje się ona w północnej części Galimoru. Zawsze lubiłeś podróże i przygody, więc pomyślałem, że spodoba ci się to zadanie. Zgodzisz się? Zastanów się nad tym. Jutro rano mi odpowiesz. Dobranoc. – to mówiąc, Tequila wyszedł z komnaty.
Część III
Pomimo zmęczenia, Eltaron nie mógł zasnąć. Cały czas rozmyślał. Chciał iść, ale to przecież kilka miesięcy podróży!
- Czy dam radę?! – zastanawiał się.
Rozejrzał się po swojej komnacie. Bardzo ją lubił. W rogu stało łóżko, a po środku stół. Przy nim dwa krzesła i fotel. Kufer z jego rzeczami, znajdował się pod ścianą. Niczego więcej nie miał.
Spojrzał w stronę okna. Słońce właśnie wstało, co znaczyło, że zaraz będzie śniadanie. Wstał i wyszedł ze swej komnaty. Jeszcze nie podjął decyzji. Ruszył w stronę jadalni Wszędzie pachniało świeżo zaparzoną kawą i ciepłym jeszcze pieczywem. Wreszcie chłopak usiadł przy stole. Nie miał ochoty na jedzenie, choć kurczak na zimno, wyglądał zachęcająco. Wziął kubek i nalał sobie kawy, cały czas obserwując Tequilę, który właśnie wychodził. Dwa kubki ulubionego napoju później, Eltaron również wyszedł i skierował się w stronę komnaty lidera.
Puszysty dywan głuszył jego kroki. Dziesięć minut później, zatrzymał się przed dużymi drzwiami. Przed nim stały dwie zbroje, przypominające bardziej żywych rycerzy. Były stare, ale w doskonałym stanie. Każda trzymała długą włócznię i topór wojenny.
Chłopak minął je ostrożnie i zapukał do drzwi.
- Proszę wejść – usłyszał i nacisnął pozłacaną klamkę.
Jeszcze nigdy nie był w tym pomieszczeniu. Nie mógł wykrztusić ani słowa. Po prostu stał i patrzył.
Na podłodze leżał dywan. Wyglądał na niezwykle drogi. Zresztą nie tylko on. Na ścianie wisiał ogromny obraz, przedstawiający miecz. Ściany zdobiły również wielkie, jelenie rogi i dwie skrzyżowane szable. W oknach były szyby, a na kominku palił się ogień. W rogu pomieszczenia stał posąg. Zapewne cały ze złota. Naprzeciwko drzwi, siedział Tequila. Na jego biurku leżały jakieś mapy.
- Witaj, mistrzu – powiedział chłopak
- Usiądź, Eltaronie – odrzekł lider, wskazując na krzesło.
Zmieszany młodzieniec usiadł.
- A więc, co postanowiłeś? – usłyszał
- Mistrzu... ja, ja się zgadzam. Pójdę tam, bo taka jest twa wola.
- Ważne jest to, czego ty chcesz. To niebezpieczna wyprawa, chłopcze.
- Pójdę, mistrzu!
- Jesteś pewien? Gdy już wyruszysz, nie będzie odwrotu!
- Oczywiście.
Dobrze. Za trzy dni opuścisz zamek. Teraz mamy czas na przygotowania. Dam ci najlepszego konia oraz niezbędny ekwipunek. Ty idź do naszej biblioteki. Naszykowałem dla ciebie kilka książek, które powinieneś przeczytać. A teraz idź już.
- Dobrze – rzekł Eltaron opuszczając komnatę.
CDN (może
). Niedługo trzeba będzie iść do szkoły i nie wiem czy wtedy będę miała czas na pisanie dalszych części :/.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by
JR9
for
stylerbb.net
Regulamin